Producencka płyta wrocławskiego artysty aż kipi od gości. To pozycja, której nie warto przespać.
Złośliwi twierdzą, że wystarczy rzucić kamieniem, żeby trafić jakiegoś rapera i producenta. Ale w tej artystycznej nadaktywności nie ma nic złego. Dzięki relatywnej dostępności narzędzi do nagrywania i tworzenia muzyki (DAW - Digital Audio Workstation) żyjemy w złotym czasie ekspresji, a oprócz DAW-ów dochodzą jeszcze platformy w rodzaju Soundclouda, które radykalnie zmieniły sposoby dystrybucji muzyki. I to m.in. dzięki soundcloudowej fali wypłynął Da Vosk Docta, wrocławski producent o charakterystycznym, lekko mrocznym i melancholijnym stylu, mocno zaprawionym elektroniką i atmosferą. Ma w zasadzie nieskazitelną etykę pracy, wydając album co roku (czasami nawet dwa, jak w 2020). Teraz nadszedł czas na producencką płytę z prawdziwego zdarzenia, wypchaną po brzegi gośćmi za mikrofonem. Na Opal Black usłyszymy m.in. Kukona, zibexa, Bonsona czy Jetlagz w otoczeniu atmosferycznych bitów DVD.
Historia jest taka, że we wrocławskim klubie Alibi, gdzieś tak w okolicach lata 2014, podbił do mnie Łukasz Zaremba z agencji hiphopkoncert i mówi: a czemu ty nie zrobisz albumu producenckiego, zaprosiłbyś Deysa, Kubana, oni by świetnie pasowali. No i wtedy generalnie nie uważałem, że mam dość dużo obycia i umiejętności do przeprowadzenia takiego przedsięwzięcia. Przez parę lat temat leżał kompletnym odłogiem, aczkolwiek wiedziałem, że kiedyś ten album muszę zrobić. Potem historia się powtórzyła. Latem 2019 w krakowskim klubie rozmawiałem z Mateuszem Piszczkiem, który rzucił identycznym hasłem - zróbmy album. No i zrobiliśmy - mówi Da Vosk Docta. Opal Black otwiera Parę piosenek, zaskakująco romantyczny numer z Jetlagz. Nostalgiczna partia gitary, której nie powstydziłby się Pejzaż, Łajzol i Kosi szybujący ponad atmosferycznymi padami z syntezatora - trudno o lepszy kawałek na start. Potężne zaskoczenie przyszło wraz ze zwrotkami Jetlagzów. Łajzol zadziwił mnie kompletnie swoim bluesowym zacięciem, podśpiewywaniem. Myślę, że to bardzo otwarty i muzykalny MC, który ma jeszcze wiele do powiedzenia. To samo tyczy się Kosiego.
Niezależnie od tego, kto stoi za mikrofonem, skleja się idealnie z podkładem. Nic dziwnego - Da Vosk Docta dba, by każdy bit był odpowiednio dobrany pod gościa. Najlepiej pracuje mi się w ten sposób, że tworzę parędziesiąt szkiców do wyboru dla wokalistów. Gdy dostanę acapellę, zaczynam aranż oraz właściwą produkcję. Czasem kompletnie zmieniam bit, zostając jedynie w oryginalnym kluczu, a czasami po prostu robię kilka poprawek, by podkład był pełen i brzmiał profesjonalnie. Tak było np. w przypadku zibexa, gdzie nagrał na takim trochę generycznym, wave'owym podkładzie, który wymagał w późniejszej fazie wielu zmian. W pewnym momencie powstał z tego kompletnie nowy instrumental. W przypadku podkładu do ”Space X” z Gverillą zmieniłem główną melodię i dograłem do refrenu parę jazzowych septym, które świetnie zabrzmiały z cloudowym, podśpiewywanym rapem Mateusza. W przypadku kawałka z Jetlagzami dopracowywałem końcówkę utworu, by wybrzmiała tam troszkę inna harmonia. Oczywiście wszystko to było konsultowane z raperami, którym niemal 100% moich pomysłów przypadał do gustu. W ten sposób stworzyłem swój własny klucz i styl produkcji. Wprawni słuchacze zwrócą uwagę na fakt, że końcówki niemal każdego utworu wybrzmiewają w inny sposób. Są tam dograne dodatkowe melodie, jest to miejsce często na dodatkową zwrotkę, w której już sam bawię się syntezatorem czy samplami - przybliża swój twórczy proces producent.
DVD kojarzy się z cloudowymi brzmieniami i rzeczywiście to one dominują na Opal Black. Co ciekawe, brakuje tu bardziej elektronicznych czy nawet klubowych wycieczek, które można było usłyszeć na wydanym w zeszłym roku LO-FI IS THE UNWANTED BASTARD CHILD OF JAZZ. Trochę szkoda, bo duet Młody Dzban/Zdechły Osa, choć doskonale opanowujący klimatyczny, cloudowy bit do Till Coffin 2, z pewnością poradziliby sobie na mrocznym housie z tamtego krążka. Opal Black to niejako ukoronowanie drogi, jaką obrał kilka lat temu, zwieńczenie cloudowego etapu producenta. Nie da się ukryć, że wyrzeźbił bardzo charakterystyczny styl. Przeraża mnie natychmiastowe kopiowanie trendów, np. drill. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby ktoś potrafił nadać temu autorski spin. W polskim bitowym światku mieliśmy tylko dwa ważne przełomy - folkowe czy ludowe produkcje Matheo oraz szkołę produkcji Noona. Dlatego dzisiaj zajebiście dobrze się czuję, gdy ludzie mówią, że inni producenci brzmią jak DVD - być może udało mi się wypracować jakieś swoje brzmienie. Sam brał udział w innym przełomie w polskiej produkcji: wave'owe podwórko, rodzące się od 2014, po drodze imprezy Czeluści, które wniosły to do klubów. To było zajebiste. Muszę wymienić wszystkich, którzy to tworzyli i byli członami tego movementu: ka-meal, olfvn, soho palace, czeluść, essex, Pham, Mystxrivl, enjoii, Forxst, Sokos, Pine, Cries In Spanish, Ajgor, Nevaeh i masa innych. Tak mniej więcej rysował się pierwszy front tej klubowo-produkcyjnej rewolucji, w której miałem przyjemność brać udział.
DVD to obok Phama jeden z lepiej znanych polskich producentów za granicą, Opal Black obficie okraszony polskimi raperami, może wzmocnić jego rodzimy fanbase. Zapytany o plany kolejnych produkcyjnych albumów z wokalistami, kreśli dość ambitną wizję: to pierwsza z wielu płyt - to mogę powiedzieć na 100%. Mam pełno niewydanej muzyki i codziennie produkuję masę szkiców i pomysłów. Na pewno pojawię się na paru płytach w roli producenta. Nie jestem najlepszy, ale na pewno polska scena potrzebuje takiego producenta jak ja, bo jestem oryginalny. Zamierzam to wykorzystać i wydawać muzykę instrumentalną na równi z kolaboracjami - nie tylko z polskim podwórkiem. Plany są, teraz trzeba się zabrać za ich realizację. Na pewno nie będę się ograniczał i postaram się spojrzeć szerzej na rap-grę i scenę offową - deklaruje.
Słuchając Opal Black można się tylko cieszyć z tych deklaracji, bo DVD to charakterystyczny, autorski głos o szerokich horyzontach. Album zdążył wyprzedać fizyczną edycję w pre-orderze. Właściwa premiera krążka już 26 lutego i nie powinniście tego przespać!