Dobrze urodzeni. Kim są i kogo wkurzają „nepo babies”?

nepobabies.jpg

Czy można odnieść sukces w branży filmowej, nie będąc dzieckiem sławnej aktorki albo wpływowego reżysera? Tocząca się od kilku tygodni dyskusja o nepotyzmie w Hollywood miała obnażyć naiwność generacji Z. Tymczasem awantura o nepodzieci zdemaskowała dziaderstwo tradycyjnych mediów i wzmocniła postulaty zmian w show-biznesie.

Artykuł pierwotnie ukazał się w styczniu 2023 roku

Przypomina to klasyczne starcie idealistycznego dzieciaka z wszystkowiedzącym dorosłym. Na TikToku, przestrzeni, po której swobodnie poruszają się zetki, gęsto od rantów na uprzywilejowanych i deklaracji niezgody wobec zżerających świat nierówności. Szczególnie tych widocznych w przemyśle rozrywkowym, w którym wielkie kariery mają robić wyłącznie dobrze urodzone beztalencia. Ale już w takim New York Magazine z teoretycznie bezstronnej analizy zjawiska wybrzmiewa cyniczna drwina z naiwności tego nagłego zrywu przedstawicieli generacji Z, zdeterminowanych, by naświetlić każdą nieuczciwą karierę w Hollywood. To narracja pojawiająca się też w wielu internetowych komentarzach.

Starzy ludzie śmieją się z ogarniętych misją dzieciaków, że odkrywając nepotyczne tendencje u włodarzy Hollywood, wcale nie odkryli Ameryki. Nepotyzm w show-biznesie nie jest niczym nowym; tu się od dawna faworyzuje swoich, powiedzcie nam coś, czego nie wiemy. Żeby nie było – po drugiej stronie sporu wcale nie jest idealnie, bo słuszny w intencji sprzeciw wobec nieetycznej branży sprowadza się do wskazywania kolejnych nepo babies. Czego brakuje? Przede wszystkim merytorycznej rozmowy o tym, jak nepotyzm zwalczać, systemowo i skutecznie.

Hollywood – biznes rodzinny

Jak pozbawić wagi głosy osób oburzonych nepotyzmem w przemyśle rozrywkowym? Ci, którzy – mniej i bardziej świadomie – próbują utrzymać status quo, najczęściej czepiają się wpisu na Twitterze, który stał się przyczynkiem do stworzenia terminu „nepo baby”. 25-letnia Meriem Derradji z Kanady napisała: Właśnie się dowiedziałam, że aktorka, która gra Lexi, jest nepotycznym dzieckiem. Jej matka to Leslie Mann, a ojciec jest reżyserem filmowym lol. Ta aktorka to Maude Apatow, a grana przez nią Lexi jest bohaterką Euforii, ale tweet Derradji nie zainspirował chociażby rzetelnego dziennikarskiego śledztwa, które pokazałoby, czy role w jednym z głośniejszych młodzieżowych seriali ostatnich lat faktycznie rozdaje się dzieciom ziomków i sąsiadów, czy jednak w Euforii obowiązują rygorystyczne procedury castingowe etc.

Nie, najwięcej pary poszło w obśmianie faktu, że dla 25-letniej Kanadyjki ojciec Maude Apatow jest bezimiennym reżyserem filmowym. Serio, czy 25-letnia osoba musi wiedzieć, kim jest Judd Apatow? Będę szczera – jeśli Meriem Derradji żyła w nieświadomości, że istnieje taki film jak 40-letni prawiczek, to ja jej nawet zazdroszczę. Co gorsza, ten pojedynczy wpis miał być niezbitym dowodem ignorancji niemal całego pokolenia, punkt ciężkości ekspresowo przesunięto na protekcjonalne śmieszki z ubytków w wiedzy, brakowało jedynie reaktywacji hasztagu #gimbynieznajo, żeby odwrócić uwagę od właściwego problemu, czyli nadużywania koneksji rodzinnych w przemyśle rozrywkowym.

Szczęśliwie próby skompromitowania Derradji nie zatrzymały lawiny innych tweetów, filmów na Tik Toku, różnej maści publikacji w mediach, od rozbudowanych analiz po szybkie rankingi najbardziej znanych nepodzieci w branży. Termin nepo baby znalazł się w słowniku Urban Dictionary, a redakcja działającego przy New York Magazine popkulturalnego serwisu Vulture rozpisała hollywoodzkie nepowersum, przy okazji donosząc, że jedną z najbardziej nepotycznych instytucji w show-biznesie jest Saturday Night Live, gdzie regularnie zatrudniano np. mniej znanych (i mniej zdolnych) braci popularnych aktorów. Wróciła też sprawa krótkometrażowego thrillera Let Me Go The Right Way, o którym więcej pisano latem 2021. Film wyreżyserowała córka Stevena Spielberga według scenariusza, który napisał syn Stephena Kinga, a główną rolę zagrał w nim syn Seana Penna.

Biedne dzieci sławnych rodziców

To kto jest nepodzieckiem? Zoe Kravitz, córka Lenny’ego Kravitza i aktorki Lisy Bonet. Maya Hawke, córka aktorskiej pary, Umy Thurman i Ethana Hawke’a. Dakota Johnson, też córka aktorki i aktora, bo matką Dakoty jest Melanie Griffith, a ojcem Don Johnson. Nepodzieckiem jest też Lily Collins – ojciec gwiazdy Emily w Paryżu to Phill Collins. W 2021 r. zachwycaliśmy się serialem Sprzątaczka z Margaret Qualley, córką Andie MacDowell, w roli głównej. W 2022 r. recenzenci chwalili talent Lewisa Pullmana, który jest synem Billa Pullmana i zagrał w Top Gun: Maverick. Dzieci sławnych rodziców, które robią kariery w branży rozrywkowej, można długo wymieniać. Zresztą nie jest to wyłącznie hollywoodzkie zjawisko, w Polsce też się znajdzie kilkoro nepodzieci, w różnym wieku. Aktorka Maria Seweryn, córka Krystyny Jandy i Andrzeja Seweryna. Rodzeństwa Damięckich i Młynarskich, córki Czesława Niemena, Natalia Kukulska, młoda aktorka Helena Englert, córka Jana Englerta i Beaty Ścibakówny, grająca ostatnio u Vegi Zofia Zborowska. Wreszcie ukochane nepodziecko branży muzycznej – JIMEK, czyli Radzimir Dębski, syn Krzesimira Dębskiego i Anny Jurksztowicz.

Talent można odziedziczyć, a rozwinie się, gdy wzmocnią go czynniki środowiskowe – to więc dość naturalne, że dzieci aktorów zostają aktorami, córki reżyserów kręcą filmy, a synowie dawnych gwiazd rocka zakładają zespoły. W awanturze o nepodzieci nie chodzi jednak o to, że potomstwo znanych osób uprawiających zawody artystyczne bardzo często wybiera tę samą profesję. Chodzi o brak konkretnych regulacji, który kontrolowałyby patologiczne branżowe praktyki. Nie trzeba by było wymyślać wtedy tak złośliwych i redukujących terminów jak nepo baby.

Bo niektóre nepodzieci poczuły się bardzo urażone. Wyobrażam sobie, że to frustrujące tyrać latami na swój sukces i pozycję w branży, a potem zostać sprowadzoną – jednym wrednym określeniem – do roli ustawionej córeczki wpływowego tatusia, ale już postulaty, by zamiast o tym, ile w życiu ułatwia bycie dzieckiem znanej osoby, pogadać o tym, jak trudne bywa dzieciństwo córek i synów wielkich gwiazd, to dowód życia w potężnej iluzji. A że nepodzieciom należy się współczucie zasugerowała Lily Allen, brytyjska wokalistka, córka aktora i producentki filmowej. W dzieciństwie pragniemy stabilizacji, miłości, opieki, mamy gdzieś pieniądze i wpływy. Wiele spośród nepodzieci nie dostaje tych podstawowych jakości – głównie dlatego, że ich rodzice są narcystyczni – napisała autorka Smile.

Czy wszystkie nepo babies są niekompetentne? Zależy. Reakcje na nepodzieci pokazują, że stosunek publiczności różni się w zależności od osoby. Ci, którzy dowiedli swojego talentu, są akceptowani, mimo uprzywilejowanego pochodzenia.

Jeszcze bardziej nieświadoma swojego przywileju okazała się Lily Rose Depp, modelka, aktorka, córka Vanessy Paradis i Johnny’ego Deppa, która w wywiadzie dla Elle mówiła, że to internet chce wiedzieć, kim są twoi rodzice, a nie reżyserki i reżyserzy obsady. Może bycie nepodzieckiem uchyla drzwi do tego świata, ale to tylko uchylone drzwi. Potem trzeba ciężko pracować – Lily Rose Depp zapomniała, że dla wielu osób – tylko dlatego, że nie mają nazwiska, które coś znaczy w branży – te drzwi są zwyczajnie zamknięte. Albo stoi w nich córka popularnego aktora.

„Nepo babies” tak o sobie nie myślą

Ciekawe, że nepodzieci nie obraża z zasady mało etyczne, choć znormalizowane w wielu branżach, korzystanie ze znajomości – oburza ich ukryta w terminie nepo baby sugestia, że są niezdolne. 64-letnia Jamie Lee Curtis, która sama okrzyknęła się OG wśród nepodzieci, bo jest córką ikon Hollywood, aktora Tony’ego Curtisa i znanej m.in. z Psychozy Janet Leigh, a sama gra w filmach od 19. roku życia, napisała na Instagramie: W mojej karierze nie było dnia, żeby nie przypomniano mi, że jestem córką gwiazd kina. Bieżąca rozmowa o nepodzieciach służy temu, by umniejszać, oczerniać i ranić. Niesamowite, jak szybko zakładamy i obłudnie wytykamy, że osoba spokrewniona z kimś, kto zdobył sławę, działając na tym samym polu czy uprawiając ten sam rodzaj sztuki, jest pozbawiona talentu.

To nie do końca tak. Czy wszystkie nepo babies są niekompetentne? Zależy. Reakcje na nepodzieci pokazują, że stosunek publiczności różni się w zależności od osoby. Ci, którzy dowiedli swojego talentu, są akceptowani, mimo uprzywilejowanego pochodzenia. Ci, którzy szczerze przyznają, że było im łatwiej, mają szacunek publiczności. Reszta jest podejrzana. Według tej logiki Sofia Coppola, reżyserka i córka Francisa Forda Coppoli, jest spoko. Maya Hawke, która jest średnią aktorką, ale za to bardzo zdolną muzyczką, a wywiadach bez uników opowiada, że znani rodzice w tej branży pomagają – też. Antek Królikowski, syn Małgorzaty i Pawła Królikowskich, już niekoniecznie. Tyle że z tych subiektywnych podziałów na dobre i złe nepodzieci wciąż niewiele wynika. Na pewno wniosek, że czasem uprzywilejowane potomstwo ma talent, a czasem jest jedynie uprzywilejowane, nie zamyka tematu, a ten wraca regularnie.

O nadużywaniu przywileju mówiło się chociażby przy okazji premiery serialu Dziewczyny. Jego autorka i odtwórczyni głównej roli Lena Dunham jest córką malarza i fotografki, prominentnych postaci nowojorskiej sceny artystycznej. Reszta Dziewczyn też jest nieźle urodzona. Ojcem Allison Williams jest Brian Williams, wieloletni prowadzący program informacyjny w stacji NBC. Zosia Mamet jest córką aktorki i reżysera. Ojciec Jemimy Kirke był swego czasu całkiem znanym perkusistą, a jej matka prowadziła w Nowym Jorku butik vintage, który zaopatrywał garderobę serialu Seks w wielkim mieście. Krytyka Dziewczyn rozproszyła się jednak wśród głosów, że ten serial trzeba przecież traktować jak przewrotną satyrę na biały przywilej.

Dziś podkreśla się, że angaż nepodziecka bywa koniecznością – znane nazwisko gwarantuje zainteresowanie mediów, jest szansą, że film czy serial obejrzy więcej osób, obietnicą sukcesu w trudnych czasach. Żaden wielki spisek, ot prawa rynku. Marketing usprawiedliwia wątpliwe mechanizmy rozdawania ról?

Donad Trump też jest nepodzieckiem

Lily Allen twierdzi, że nepotyzm w branży rozrywkowej jest praktyką o niskiej szkodliwości społecznej – dużo bardziej destrukcyjny i pogłębiający nierówności jest ten uprawiany w polityce czy wielkim biznesie, bo to tu podejmuje się ważne decyzje i wydaje publiczne pieniądze. Jasne, Hollywood to nie Orlen, a obsadzanie stanowisk w ministerstwach czy radach nadzorczych państwowych spółek kuzynami, szwagrami czy innymi pociotkami bez odpowiednich kompetencji może być postrzegane jako dużo bardziej zagrażające niż to, że syn znanej aktorki dostał rolę w serialu, mimo że nie za bardzo potrafi grać.

Zmiana jest konieczna, skoro Mindy Kaling, autorka Netfliksowego serialu „Never Have I Ever” wyznała kilka miesięcy temu, że zatrudniła syna Reese Witherspoon, bo ta zadzwoniła do niej i powiedziała, że młody interesuje się aktorstwem – i kolejne media udostępniały jej opowieść jako uroczą anegdotę o kulisach branży.

Taki Donald Trump sam jest nepodzieckiem, synem znanego nowojorskiego dewelopera, który notorycznie oszukiwał urząd skarbowy, i to na fortunie ojca zbudował swoją karierą w biznesie. Gdy został prezydentem Stanów Zjednoczonych, otoczył się najbliższymi członkami rodziny – jako swojego doradcę zatrudnił m.in. Jareda Kushnera, prywatnie zięcia. A ten w początkach pandemii koronawirusa zamówił, z pominięciem oficjalnych procedur, 3,5 mln testów na COVID, które okazały się wadliwe i bezużyteczne. Piszę o tym, bo afera testowa w USA potwierdziła generalną tendencję – nepotyzm przeszkadza nam najbardziej w czasach kryzysu, to wtedy dostrzegamy niekompetencję beneficjentów nepotycznych praktyk.

Czy skala sporu o nepodzieci w przemyśle rozrywkowym też ją potwierdza? Oczywiście. Hollywood od paru dobrych lat jest pogrążone w głębokim kryzysie wartości, potrzebuje systemowych zmian. Diagnozą tego kryzysu było #MeToo, pokazujące skalę przemocy seksualnej w branży filmowej i jak często oprawcami są mężczyźni posiadający władzę. Kryzysu dowodzą kolejne wyznania aktorek o luce płacowej, skandalicznie nierównym wynagradzaniu kobiet i mężczyzn. Wreszcie potwierdza go regularna krytyka Akademii Filmowej, która najchętniej rozdawałaby Oscary tylko białym heteroseksualnym mężczyznom.

Sprzeciw wobec dominacji nepodzieci też jest wołaniem o równe traktowanie. Argumenty, że nepotyzm w Hollywood to nic nowego i kpiny, że dwudziestolatkowie zachowują się, jakby odkryli wielki spisek, a tymczasem oburzają się na coś, o czym wiadomo od dawna, nie wnoszą nic do rozmowy o nierównościach w show-biznesie. To, że ta rozmowa wraca, nie jest z kolei żadnym argumentem, by jej nie podejmować po raz kolejny. Do skutku. Do zmiany. A zmiana jest konieczna, skoro Mindy Kaling, autorka Netfliksowego serialu Never Have I Ever wyznała kilka miesięcy temu, że zatrudniła syna Reese Witherspoon, bo ta zadzwoniła do niej i powiedziała, że młody interesuje się aktorstwem – i kolejne media udostępniały jej opowieść jako uroczą anegdotę o kulisach branży. Bez refleksji – a awantura wokół nepo babies na pewno do takiej skłania.

Może zresztą są już takie miejsca w branży filmowej, w których zmiana się zaczęła? Latem 2022 zagraniczne media donosiły, że Isan Elba brała udział w castingach do filmu Bestia, w którym główną rolę gra jej ojciec, Idris Elba. Nie dostała roli.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarka. Kiedyś wyłącznie muzyczna, dziś już nie tylko. Na co dzień pracuje w magazynie „Glamour”, jako zastępczyni redaktorki naczelnej i szefowa działu popkultura. Jest autorką podcastu „Kobiety objaśniają świat”. Bywa didżejką.
Komentarze 0