TOP 10 najlepszych polskich albumów 2025 roku… do tej pory

Żabson

Klasycznie – niedługo po tym, jak zaprezentowaliśmy zestawienie TOP 10 najlepszych zagranicznych albumów roku… do tej pory, publikujemy rodzimą selekcję. I ponownie trafiają się blockbustery, ale też hidden treasures – jeden z wykonawców ma w tym momencie 2 tysiące słuchaczy miesięcznie w streamingu.

Artykuł pierwotnie ukazał się 5 czerwca 2025 roku

Gdyby ta dycha była z gumy, mogliby się w niej znaleźć również AG i lohleq, Kukon z @atutowym, Lemik Golemik czy WCK. Twardy orzech do zgryzienia: czy Greyhound Days Patricka Shiroishiego i Piotra Kurka uznać za polską płytę?

Tymczasem – przechodząc do meritum – oto finalna topka. Kolejność alfabetyczna.

1
Biak – „Chwasty”

Zaledwie kilka miesięcy temu na piątym miejscu zestawienia TOP 10 najlepszych polskich albumów 2024 roku umieszczaliśmy długogrający materiał od Biaka z Qzynem. Jak u kogoś na co dzień leci Roc Marciano i Larry June, to nie mogło go spotkać w tym roku nic lepszego niż „Jasny Obraz Ciemnych Czasów” – pisaliśmy wówczas. Teraz umieszczamy tu swoisty epilog czy suplement, który częściowo powstał przed, a częściowo po JOCC. Mniej w nim energii wygrywania, a więcej vibe'u typu nic nie boli, tak jak życie, ale wciąż wypada dziękować hip-hopowej opatrzności za to, że Biak nie jest już w uderzeniu i w końcu jest w uderzeniu.

2
Frosti – „WRÓCIŁEM DO DOMU” / „Ewa Farna”

Dobrze wiemy, że Kuba potrafi robić świetne numery. Zwłaszcza, gdy jest wkurwiony. Na przestrzeni lat imponował też wokalem, ciekawymi flow i umiejętnością pisania z perspektywy ulicznego, warszawskiego korespondenta. Problem z jego projektami czasami leżał w braku skupienia i konsekwencji. Jego kawałki momentami sprawiały wrażenie niedoszlifowanych i banalnych. Frosti w tym roku skonfrontował się z tego typu zarzutami i zaserwował skondensowane do granic możliwości EP-ki: WRÓCIŁEM DO DOMU i Ewa Farna. Pierwsza to trueschoolowa, gęsta refleksja nad miejscem, w którym znajduje się raper, a druga to pojebany, międzynarodowy zestaw luźnych, energicznych traków. Podczas odsłuchu kilkunastominutowych minialbumów nie ma opcji na skip. Frosti, jak sam powiedział, zawinął się, żeby zrobić comeback. Wrócił z zajebiście udanymi projektami, z czego jeden odbił się ogromnym echem na Słowacji i w Czechach. Ruchy Frostiego to benchmark w kontekście ekspansji polskiego rynku hip-hopowego w Europie.

3
god.wifi – „FREE WIFI”

god.wifi przeszła długą drogę od artystki wizualnej, przez DJ-kę, do raperki. Choć – tak naprawdę – teraz łączy wszystko w jednym. Nasza scena poznała ją jako współpracowniczkę Żabsona, ale FREE WIFI pozwala już postrzegać ją jako niezależną artystkę. Czy Wiktoria robi trap? Czy może hyperpop? A może jerk? Tak naprawdę wszystko po trochu, co sprawia, że ten projekt jest świeży i zróżnicowany. Wybija się przede wszystkim wizja wizja – wyrażona nie tylko za pomocą dźwięków, ale też animacji i teledysków, których realizacją zajmuje się również god.wifi. Jeśli jeszcze kogoś to nie przekonuje, to niech posłucha Żabsona, który w wywiadzie w newonce wspominał, że Wiktoria robiła furorę, grając na imprezach w Stanach Zjednoczonych.

4
hoshii – „HER NAME WAS YUMI”

Kuba Więcek – stojący na czele hoshii – opowiadał podczas premierowego koncertu w warszawskim Jassmine, że jak był dzieciakiem, nie radził sobie z graniem Coltrane'a, ale repertuar Komedy uruchamiał w nim zaskakująco pokłady skilluwy. Wszystko przez ten nasz genetyczny, słowiański smutek. I HER NAME WAS YUMI jest właśnie pięknie namalowane melancholią, choć też trzeba odnotować, że ten materiał chyba nawet bardziej niż w jazzie lokalnym jest zakorzeniony w jazzie globalnym typu Brainfeeder albo BADBADNOTGOOD. Za sprawą pierwszego hoshii – Więcek zyskał wielu słuchaczy; drugie hoshii to jeszcze level-up.

5
HVNCWOTY – „Do Trzech Razy Sztuka”

Piliśmy z Piotrkiem piwo w barze i tak patrzymy na siebie i mówimy: „zrobimy EP-kę na szybko” – opowiadał o kulisach Barto Katt. Tłumaczył, że pomysł na ten projekt był inny niż na poprzednie dwa krążki od HVNCWOTÓW. Gdybyśmy mieli w trzech słowach go opisać, to powiedzielibyśmy: spontanicznie, ziomalsko i emocjonalnie. Bo, jak sam Barto przyznał – czasie, kiedy pisał teksty na tę płytę, miał w sobie dużo żalu do świata. To sprawiło, że Do Trzech Razy Sztuka bardziej niż przekminioną promocją czy głośnymi singlami trafia do odbiorców unikalnym klimatem. Klimat ten nawet trudno jednoznacznie zdefiniować, ale słuchając mrocznych beatów Soulpete’a i charakterystycznej nawijki Barto – po prostu się go czuje. Na naszej liście to pewnie jedna z najbardziej niedocenianych pozycji.

6
kidzlori – „KRZYKI”

Gdybyśmy mieli przyznać nagrodę dla rapowego newcomera tego półrocza, pewnie powędrowałaby ona właśnie do kidzloriego. Polsko-włoski raper zadedykował debiutancki album swojej dzielnicy – wrocławskim Krzykom, z których płynie mroczna opowieść, podbijana długimi introdukcjami, klimatycznymi bitami i emocjonalną nawijką. KRZYKI są spójne, oryginalne i wciągające. To nie płyta, z której wybierzesz single, a o reszcie zapomnisz. Właściwie żaden track nie wybija się na tle reszty, tylko wszystkie ze sobą współgrają, tworząc koncepcyjną całość. To prawdziwy album, a nie – jak często bywa u debiutantów – chaotyczny mixtape. Bez kalkulacji, chwytliwych refrenów i wersów pod TikToka. kidzlori odbija od współczesnych trendów, jednocześnie pozostając w trapowej konwencji, która wkrótce może porwać nie tylko słuchaczy undergroundu, ale też mainstreamu. 2023 rok należał do Vkiego, poprzedni do Aleshena, czy teraz wybije się właśnie Lori?

7
NAUTOFON – „MESA”

Z jednej strony często słodkopierdzący, patetyczny mainstream, który brzmieniowo ugrzązł na przełomie dekad. Z drugiej – przetrapowany under, gdzie problemem bywa treść. W tym trudnym krajobrazie na szczęście znajduje się miejsce dla zespołu NAUTOFON. Mamy tutaj die-hard fana Kanye, który jest w stanie bronić nawet Vultures. Są entuzjaści Drake’a, Griseldy oraz duetu Danny Brown & JPEGMAFIA. Jest koleś zakochany w alternatywie, awangardzie oraz scenie brytyjskiej. Mamy ziomala, który digguje soulowe i jazzowe winyle sprzed 50 lat. Na końcu znajduje się producent – mastermind, który jakimś cudem skleja to w spójną całość. To już koniec gadki o polskim Brockhampton czy Odd Future. NAUTOFON to po prostu NAUTOFON – formacja tworząca najbardziej stylowy, skurwysyński rap w Polsce i piszący te słowa może się pod tym podpisać. Robi to zresztą na szóstym tracku projektu MESA.

8
Tamten – „Wschodnia Fala”

Powiedzcie szczerze: czy słyszeliście ostatnio taką muzykę, jaką zaserwował na nowym albumie Tamten? Nie odpowiadajcie – po prostu nikt nie robi czegoś takiego. Wschodnia Fala to bardzo autentyczny powrót do brzmień lat 80. Płyta oddaje klimat do tego stopnia, że brzmi bardziej jak znaleziona na strychu kaseta niż tegoroczna premiera. Wśród retro sampli słyszymy nawiązania do rodzimego popu i zimnej fali spod znaku Bajmu, Papa Dance i Republiki. Czuć też gdzieś w trzewiach tę robotyczną, szorstką elektronikę charakterystyczną dla Kraftwerk. Tamten uchwycił tu bardzo skutecznie doświadczenie, które przecież metrykalnie nie jest mu właściwe, bo nie dorastał w latach 80. Wchodzi w buty antropologa parkietu i maluje realistyczną pocztówkę. Słuchając Wschodniej Fali aż czuć bałtycką bryzę; aż czuć bujanie w rozklekotanym Polonezie; aż czuć dymek z papierosa. W naszej wymarzonej rzeczywistości to byłby hit wakacji.

9
Ziomcy – „Skarb Państwa”

Dużo na tej płycie przypadków. Nazwa to przecież wymyślony dla beki tytuł jednego z tracków. Sam materiał powstawał na przestrzeni prawie dwóch lat i w tym czasie muzyczne zajawki członków grupy zmieniały się jak w kalejdoskopie. Nieprzypadkowe jest jednak robienie tej płyty po swojemu. I o ile to Ziomców nie wyróżnia, bo przecież wielu artystów działa w ten sposób, ich muzyka jest bardziej przy człowieku niż przy liczbach na streamingu. Dużo jest w niej weltschmerzu, gorzkich codziennych przekmin, dużo zamglonych beatów. Ziomcy wśród głównych inspiracji wymieniają MIKE’A, Young Lean’a, artystów z wytwórni Warp i to właściwie definiuje klimat Skarbu Państwa. Gdzieś pośród trapu, cloud rapu, lo-fi i brytyjskich alt-rapów wyłania się styl nie do podrobienia – styl kultowy, choć wybrzmiewający poza największymi salami.

10
Żabson – „HOLLYWOOD SMILE”

Jeśli znacie kogoś, kto gadał, że kiedyś to był Żabson, a teraz to nie ma Żabsona – jasne, że taki To ziomal może u fanów wygrywać siłą nostalgii, ale HOLLYWOOD SMILE serio przebija nagrania z przeszłości. Ponad 30-letni już raper wyjechał do Los Angeles i zrealizował swój amerykański sen, przywożąc stamtąd materiał, który jest nie tylko dziełem konesera trapu, ale przede wszystkim – dziełem konesera życia. Dodatkowe punkty za utwór DRIP CHEAP GANG, który po czasie można czytać jako antycypację powrotu Clipse'ów z Pharrellem.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.
Komentarze 0